piątek, 27 kwietnia 2012

filipowski robi śniadanie, 01.2012, marbella, hiszpania.

środa, 25 kwietnia 2012

a widzieliście dróżnika? nie? no to zobaczcie.

poniedziałek, 23 kwietnia 2012

02.2012, gosia.

poniedziałek, 16 kwietnia 2012

jakiś czas temu ola wolter wspomniała w mailu o antykwariacie fotograficznym, ale muszę przyznać, że dopiero dzisiaj trafiłam na jego stronę. w dużej mierze za sprawą "tego okropnego facebooka" ;).

w swoim statucie jako jeden z pierwszych i podstawowych punktów fundacja fotografii analogowej i klasycznych technik fotograficznych 'antykwariat fotograficzny' ma wspieranie autorskich działań twórczych, popularyzację fotografii jako sztuki i formy komunikacji wizualnej, oraz działalność edukacyjną w tym zakresie. czyli wszystko to, do czego zawsze wracamy w mniej lub bardziej poważnych dyskusjach o fotografii.

moim skromnym zdaniem w polsce brakuje takich organizacji i cudownie jest wiedzieć, że ten niedobór został dostrzeżony i że są ludzie którzy próbują go uzupełnić, dzieląc się z innymi swoją wiedzą, pasją i umiejętnościami.

gratuluję fundatorkom pomysłu, trzymam kciuki za realizację projektów i mam nadzieję, że uda nam się coś kiedyś razem zrobić.

poniedziałek, 9 kwietnia 2012



03.2012 liverpool.

sobota, 7 kwietnia 2012

otóż w tej papce ze strasznie nudnych, banalnych i żenujących filmowych produkcji przez które się ostatnio przedzieraliśmy, pojawiło się wreszcie coś, o czym warto napisać. wczoraj obejrzeliśmy we need to talk about kevin, z doskonałą tildą swinton. fenomenalne zdjęcia i historia, o której niby już wszystko wiesz, a jednak film trzyma cię w napięciu, budzisz się następnego dnia i nie możesz o nim zapomnieć.

wtorek, 3 kwietnia 2012

ostatnie 30 dni, czyli co wydarzyło się w marcu? cóż. byłam kilka dni w liverpool'u, zwiedziłam zamek w linlithgow, obejrzałam klify w dunbar i jedno fajne muzeum w glasgow, i wreszcie - dotarłam na cramond island... niby to ostatnie miejsce tak blisko i niby nic specjalnego, ale dopiero po czterech latach mieszkania w edynburgu udało mi się trafić na fajną pogodę, odpływ i odkryte molo. poza tym dość niespodziewanie przyszła wiosna. ścięłam włosy. zarezerwowałam sobie urlop i kupiłam bilety do polski. obejrzałam kilka filmów, odwiedziłam kilka klubów i knajp, ubrałam się w sukienkę jak na rozdanie oskarów, trochę potańczyłam i zjadłam bardzo oficjalną kolację w miłym towarzystwie choć z nieszczególnie interesującymi potrawami. dużo i długo spacerowałam, próbowałam przejechać europę na stacjonarnym rowerze, a poza tym wiadomo, zdarzyły się różne małe nieszczęścia i co większe radości. na przykład regał na książki. tak, wreszcie mam regał na książki. jestem niespodziewanie szczęśliwa z tego powodu.

ps. przepraszam wszystkich których zaspamowałam zaproszeniami do bloga. blogspot jest trochę zjebany. trochę nawet bardzo. obawiam się, że bez konta na googlach nie będziecie mogli go czytać/oglądać.