poszłam wczoraj na cockburn street po prezenty.
jest tam beyond words podobno jedna z najlepszych księgarni w UK, specjalizująca się przede wszystkim w fotografii. jasne, że - jeśli chodzi o zaopatrzenie - nie ma porównania z księgarnią przy the photographers' gallery z londynu, ale chyba lubię ją bardziej. panuje tam specyficzny klimat: dwa, małe pomieszczenia, na ścianach wystawa lomografii, gra cicho muzyka, na półkach masa książek, na stołach wyprzedaże, poza tym gazety, pocztówki, plakaty i różne lomoaparaty. nie ma tam wielu klientów, ale i tak jest dość ciasno, więc gdy chcesz coś zobaczyć, zawsze ocierasz się o kogoś, kto właśnie przegląda jakiś album (a ja się lubię o kogoś anonimowego poocierać czasem, bo dzięki temu czuję wyraźnie, że przynależę do sosajety).
poza tym pan zza kasą jest uroczy i właściwie jedyne czego do pełni szczęścia brakuje, to że nie można tam wypić piwa albo kawy i posiedzieć przy stoliku z kimś znajomym, mającym coś do powiedzenia na temat fotografii.
no więc byłam tam wczoraj kupić prezenty, ale zamiast prezentów kupiłam sobie kilka książek i... czarną holgę. wreszcie własną.
więc powinniście się nastawić na to, że będzie tu w najbliższym czasie trochę więcej zdjęć holgowych do pooglądania.
i piwo też kupiłaś, nie zapominaj o tym
OdpowiedzUsuńa Holga:)) A Antek złożył mi zamówienei na zieloną...hehe. Tyle ze to juz chyba nie na gwiazdkę, bo dopiero były Mikołajki i urodziny i juz kieszenie pusta...
OdpowiedzUsuńzazdrość mnie zżera, u nas w ogóle nie ma takich miejsc fuck :(
OdpowiedzUsuńhmm, moze to znaczy, że trzeba je stworzyc?
OdpowiedzUsuńCześć! Znalazłem Cię po raz wtóry, przejrzałem całe archiwum i czuć w tych postach jakiś spokój i to, że znalazłaś swoją drogę. Nie wiem czy tak rzeczywiście jest, ale podoba mi się to.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, będę systematycznie.
BB
brunobraun:))
OdpowiedzUsuńwiesz jak to jest, mam drugiego bloga, na którym piszę tylko złe rzeczy :D