sobota, 27 października 2012


jakoś mi minął ten rok, z mobilkiem w ręku.
pamiętacie jeszcze jak się to zaczęło?
przyznam, że trochę mnie zaskoczyło, że ten mój rok miał dodatkowy dzień - niby szósty palec u dłoni. a jeszcze bardziej mnie zaskoczyło, gdy wczoraj odkryłam, jak fajnie jest żyć bez wewnętrznego przymusu - nie musieć codziennie pstrykać tego jednego zdjęcia...
ale jeszcze fajniej jest sobie spojrzeć na to-to po jakimś czasie, trochę z sentymentem, trochę z rozdrażnieniem.


nie mam wprawy z pokazami slajdów, więc wyszło jak wyszło. całe jedenaście minut migania i dżezzzziku. tylko dla wytrwałych.

środa, 24 października 2012


10.2012 jeszcze raz ami, tym razem w tajemniczych, leśnych ostępach, gdzie młode brzozy i dzikie zwierzęta.

poniedziałek, 15 października 2012


09.2012 lola z jasiem. chciałabym umieć... tak to wszystko pięknie napisać i sfotografować jak czuję. a tu dupa blada, człowieczek taki czasem bywa maleńki.

sobota, 13 października 2012

dawno nie było o filmach, a filmów trochę obejrzałam przez tych kilka miesięcy. wyliczę tylko te najlepsze, bo na te słabe nie ma co marnować więcej czasu. niech będzie mniej więcej w kolejności chronologicznej, jak przystało na pamiętniczek:
wszystkie odloty cheyenne'a z cudownym seanem pennem, tak, marzę o takiej fryzurze. i tak, kocham takie podróże.
żelazną damę mam nadzieję, że już widzieliście. meryl streep - przeoczywiście - wyśmienita.
25. godzina z nortonem, film sprzed dziesięciu lat, więc w sumie też, należy do działu 'mania nadrabia zaległości' - ale jeśli ktoś go jeszcze nie widział, to polecam, bo to dobry film, prosta historia i po prostu - konkretne kino.
w drodze czyli kolejna opowieść o poruszaniu się w różnych krajobrazach, poszukiwaniu i ... tym co lubimy najbardziej: nieznośnym ciężarze zajebistości. długo na niego czekałam, może dlatego troszkę mnie rozczarował... a może dlatego, że filmy rzadko kiedy dorównują książkom. albo po prostu - bo zapomniałam się porządnie wysikać przed projekcją. chętnie obejrzę jeszcze raz, i porównam sobie wrażenia.
sponsoring poleciła mi lola, wcześniej jeszcze podsuwając doskonałą książeczkę-wywiad z szumowską, powyższego reżyserką. cudownie jest widzieć takie rzeczy robione przez polaków. a jeszcze cudowniej jest widzieć w nich piękną juliette binoche.
oskarowy artysta w którym mnie wszystko, wszyściutko zachwyca. kocham stare, nieme filmy, a ten pięknie wpisuje się w ich konwencję. ot, niby trywialna historyjka, ale opowiedziana z dystansem i lekkim przymrużeniem oka, cudowna gra aktorska, fenomenalne stylizacje. no i muzyka... ech, proszę państwa, oklaski, kurtyna, jeszcze raz oklaski, fanfary, ukłony, kwiaty, bombonierki, chusteczki, wodotryski i fajerwerki.
oldboje to z kolei przeurocze skandynawskie kino, porządnie poprawiające humor, wzruszające i dobre. no i również, jak kilka poprzednio wymienionych filmów, jest o podróży, stąd-dotąd, przez różne takie tam, życiowe bezdroża, zakręty i wertepy.
a na koniec, coś ze szkockim akcentem, film którego bałam się, do pierwszego trupa, potem już jakoś było lepiej, ale wciąż, porządnie podnosił mi ciśnienie: a lonely place to die. warto obejrzeć, choćby po to, żeby potem pozazdrościć mańce, że mieszka w kraju, gdzie takie widoki...

środa, 10 października 2012


10/2012, ami i mariusz, i skały w dunbar, kawałek morza północnego, trochę nieba, takie tam, jesienne wycieczki.

poniedziałek, 8 października 2012


09/2012 byłam w polsce i zrobiłam kilka portretów. czarnobiałych i gruboziarnistych.