środa, 29 lutego 2012


01.2012, liz i max (2in1). ptaszki mi wyćwierkały, że max urodził się dzisiaj. co tu dużo gadać, świetne wyczucie czasu! pogratulować!

niedziela, 26 lutego 2012


01.2012. jeszcze raz zdjęcie z hiszpanii, i jeszcze raz zdjęcie z rondy do której zabrała nas jagoda. na załączonym obrazku właśnie jagoda, popołudniowe słońce i senne miasteczko. jakieś cienie, jakieś schodki, papieros, jedenaście okien, trzy balkony, tysiące małych kamyczków wbrukowane w uliczkę...
ostatnia rolka z wyjazdu wciąż kisi się w aparacie. dojrzewa.

piątek, 17 lutego 2012


01.2012. gibraltar.
to chyba moje najlepsze wspomnienie z ostatniego wyjazdu. z tego tu skromnego miejscka chciałabym złożyć wielkie i serdeczne podziękowania dla jagody (cmoki, buziaki kochana), która nas tam zabrała. niestety, nie mam zbyt wielu zdjęciuszek na kliszy, więc pokażę wam tylko te tam niżej, szoty mobilkowe. jest ich zresztą cała masa... 
w sumie nie spodziewałam się, że gibraltar zrobi na mnie takie wrażenie. kilka lat temu rozmawiałam o tym miejscu - bodajże - z michałem, który powiedził mi, że owszem, był tam. i że w sumie nic specjalnego, taka tam skała, trochę betonu, wody. no i małpy. nie mogłam w to uwierzyć, i postanowiłam sobie wtedy, że muszę to sprawdzić. w moich wyobrażeniach gibraltar był zawsze miejscem przerażającym i magicznym,  więc w sumie jadąc tam, nie bardzo wiedziałam, czego się spodziewać.
kiedy pierwszy raz o nim usłyszałam, musiałam mieć mniej niż siedem, osiem lat i ta informacja  zachwiała moim światopoglądem. wcześniej świat był prosty. okrągły. łatwy do ogarnięcia. nazywał się globus. ulubiona zabawka. można go było zepsuć i turlać nim po podłodze. musiałam jako dziecko zadawać masę pytań, bo dość wcześnie dowiedziałam się o afryce, europie, słupach herkulesa i cieśninie gibraltarskiej. ktoś mi opowiedział, że to jest to miejsce gdzie kończy się stary świat. było przy tym coś o kolumbie, zupełnie nie pamiętam co i jak, ale ubzdurałam sobie, że kolumb był polakiem i zanim zrobił amerykę to tam, za cieśniną gibraltarską była tylko woda, noc i... i nic. prawdziwy koniec świata. może wodospad. może jakieś potwory. albo chmura. chmura na której siedzi bóg ojciec potężnie na mnie wkurzony.
ta moja dziecięca wizja była tak dla mnie straszna, że kiedy na studiach pisałam o średniowieczej kartografii dużą ulgę sprawiło mi czytanie o niegdysiejszych wyobrażeniach tego, co nieznane. dużą część swojej pracy poświęciłam pigmejom, kynocefałom, blemmyjom, że nie wspomnę już o mantikorach, olbrzymach, sciapodach i centaurach...
chociaż faktem jest, że kilka miesięcy po obronieniu tej pracy, gdy zaczęłam pokazywać swoje zdjęcia na portalach fotograficznych przekonałam się, jak niewiele wiedziałam na temat monstra humana...
no ale to już zupełnie inna bajka. oto foteczki:

(taka tam skała)



(trochę betonu...)



(...wody...)



(...no i małpy.)


(małpy były zajefajne, mariuszku zazdroszczę ci tej małpy!)

(europa point, to miejsce uchodziło kiedyś za koniec świata)

(jagoda :***)

poniedziałek, 13 lutego 2012





01.2012, ronda, piękna andaluzja. jeśli chodzi o listę moich ulubionych miejsc na ziemi to to jest dość wysoko. wiecie, mosty, widoki, oliwki, mandarynki, same dobre wspomnienia.

sobota, 11 lutego 2012


01/2012 jeszcze raz alhambra, pałac nasira, perełka arabskiej architektury w europie. ostatnia twierdza muzułmanów na półwyspie iberyjskim. tego samego roku gdy upadła, krzysztof kolumb dopłynął do wybrzeża swoich indii zachodnich. zaczęła się nowa era. inny świat.
przez chwilę, stojąc tam i patrząc na złote rybki w wodzie poczułam się, jakbym stała nad przepaścią wypełnioną bliższą i dalszą przeszłością. wspomnieniami. wersetami z mantteuffela.
potem nadpłynęła fala japończyków i rzeczywistość powróciła na właściwe tory.

środa, 8 lutego 2012



01.2012, alhambra, grenada. palacio de carlos v. trochę tylko padało.

sobota, 4 lutego 2012


01/2012 mariusz i uroki wakacji w hiszpanii

czwartek, 2 lutego 2012


dzisiaj cyknęłam setne zdjęciuszko w mojej miniseryjce komórkowej. gdybym miała tyle uporu w robieniu rzeczy użytecznych - och, ach, jakże by to było wspaniałe.
(życzenia, prezenty, kwiaty, gratulacje i czeki - mile widziane)