środa, 29 grudnia 2010


02/2010, tak, proszę państwa, kiedyś tu będzie obwodnica.

poniedziałek, 27 grudnia 2010

z cyklu - dobry film na długie zimowe wieczory: czarny łabędź, po priewsze dlatego, że piękne zdjęcia. poza tym świetna muzyka, natalie portman i darren aronofsky. więc chyba więcej nie trzeba polecać.

środa, 22 grudnia 2010



12/2010, edynburk. 
święta w tym mieście zaczynają się już miesiąc wcześniej. to przede wszystkim blichtr i popelina. jarmarki i lunaparki. różne ozdoby co to błyszczą, świecą, migają, grają, brzęczą, wibrują i wzruszają. ale w świętach chodzi przecież o to, żeby się dobrze bawić i wydać trochę pieniędzy. proste, prawda?
tak w ogóle to miał być miły post z życzeniami, dla wszystkich, którzy tu zaglądają. dla wszystkich, powtarzam. zdrowyvh i wesołych, i nie męczcie karpia.

wtorek, 21 grudnia 2010


12/2010, bliskie portrety: arek.

niedziela, 19 grudnia 2010


12/2010 bliskie portrety: mariusz.

sobota, 18 grudnia 2010


inverness 11/2010 czarnobiała jesień pod psem.

piątek, 17 grudnia 2010


edynburg 11/2010

czwartek, 16 grudnia 2010


mam taką chorobę, w pewnym sensie lokomocyjną, że mi niedobrze, jeśli zbyt długo tkwię w jednym miejscu.

poniedziałek, 13 grudnia 2010


12/2010, o tym, że lubimy jak świeci słońce i jest kolorowo.
edynburk, mariusz i holga.

niedziela, 12 grudnia 2010

o holdze pisałam już dużo przy okazji tworzenia albumu, muszę jednak przyznać, że moja miłość do tego plastikowego pudełka jest jak chuda kobyła wyścigowa. niedożywiona i trochę wyliniała, nie będzie nigdy ciągnąć wózka i większość czasu spędza w stajni. ale jak pobiegnie... no to nie ma na nią bata.
przez ostatnie tygodnie trochę mi się holga przykurzyła, ale pod wpływem dobrej inspiracji (patrz: blog oli wolter) i absurdalnej szkockiej zimy, postanowiłam wyprowadzić tę moją kobyłkę na spacer.
wczoraj pokazałam wam pocztówkę z zamkiem, dzisiaj - obrazki z princes street, centrum miasta.

sobota, 11 grudnia 2010


12/2010 zima w edynburku. śnieg, slajd i holga.
poza tym tytuł tego bloga zobowiązuje.

piątek, 10 grudnia 2010


skrzydła, 12/2010

avedon kiedyś powiedział, że portret fotograficzny to obraz kogoś, kto wie, iż jest fotografowany, a to co z tą wiedzą czyni jest równie istotną częścią zdjęcia jak jego wygląd czy ubranie.

środa, 8 grudnia 2010


panayiotis lamprou, portrait of my british wife, 2010 z serii human presence,
zwycięzca drugiej nagrody w taylor wessing photographic portrait prize.


jeden z tych portretów, które przyciągają uwagę i nie pozawalają, by przejść koło nich obojętnie, albo zapomnieć. oczywiście, każde z nas widzi 'te' rzeczy inaczej, dla jednych liczy się cipka, dla innych splot cieni i świateł, są tacy, którzy zauważą tylko resztki śniadania na stole i jeśli mam przyznać szczerze, to dla mnie wspomniane resztki są jednym z najbardziej fascynujących elementów tej fotografii. portret brytyjskiej żony lamprou zapada w pamięć i zmusza do reakcji. jest pełen naturalnej, prostej zmysłowości. pokazuje kobietę pewną siebie, piękną i niezależną. odsłania intymną relację między modelką a fotografem: ich bliskość, ich prywatność. ich poranek, z resztkami nocy i jedzenia. jak dla mnie właśnie na tym, polega moc tego zdjęcia.
przy okazji, lamprou odsłania nasze maleńkie bolączki – zmusza do zadania sobie kolejnego pytania, gdzie sami ustanawiamy sobie granicę. co nazwiemy voyeryzmem, a co - dokumentem, gdzie jest sztuka, a gdzie nasze własne, dobre samopoczucie.
to zdjęcie jest jak powiew świeżości, po latach oglądania wydumanych aktów, lub pseudo-uwodzicielskich i lekko kurwiszonowych fashion-portretów, gdzie siedemnastolatki grają ciężko doświadczone życiem czarne madonny przydomowego ogrodu sztuk, lub zblazowane femme fatale udające, że pozują helmutowi newtonowi. z obowiązkową fifką, kabaretkami i spływającym po twarzy makijażem. 

poniedziałek, 6 grudnia 2010




11/2010 jeszcze zanim nas śniegiem zasypało.
parlament. szkoci sami nie potrafią się zdecydować, czy są z tego miejsca zadowoleni. jednym chodzi zapewne o instytucję, innym - o architekturę. mnie to miejsce za każdym razem fascynuje swoją surowością, prostotą, grą linii, cieni i kształtów. wewnątrz co roku gości wystawa world press photo - niestety nie mam zdjęć 'od środka', więc ciekawych odsyłam  na oficjalną stronę internetową pàrlamaid na h-alba.

niedziela, 5 grudnia 2010

próbuję przypomnieć sobie ten cytat z miodraga pavlovicia o chłodzie, najpiękniejszych kobietach, pianie i afrodycie. nigdy jednak nie byłam zbyt dobra w poezji.

piątek, 3 grudnia 2010




03/2010, peter's yard, kilka zdjęć sprzed ponad pół roku, jeszcze z projektu, który realizowałam w ramach szkoły. świetną kawę tam mają, jest ciepło i ten zapach, świeżo upieczonego chleba...

środa, 1 grudnia 2010