cały dzień dłubię dzisiaj w zdjęciach, przerzucam tony wycinków z gazet, przyklejam obrazki w notatniku, piszę różne bzdury o fouquecie i memlingu.
oczywiście to dlatego, że się zapomniałam, źle zorganizowałam, rozleniwiłam czy coś takiego. w każdym bądź razie przez ostatnie tygodnie absolutnie nie mogłam się skupić na projekcie do szkoły i teraz odpokutowuję to - zarobieniem, bólem głowy i ogólnym wkurzeniem.
ale przy okazji tego grzebania w starych papierach odnalazłam cykl ivora pricketta after the storm o serbskich przesiedleńcach powracających do domów w chorwacji - miałam kiedyś w londynie okazję widzieć niektóre z tych prac na wystawie i do tej pory tkwią mi one w głowie.
uwielbiam ich nastrój - mimo smutku i bijącego od nich chłodu (to chyba przez te stonowane, zimne kolory) fotografie pricketta pełne są delikatności i intymnego ciepła. czułości którą autor zdjęć ma dla swoich bohaterów. i nie jest to czułość w iso, o nie.
serdecznie polecam także jego stronę www. mnie inspiruje.
pamiętam powyższe zdjęcie z wystawy w Londynie
OdpowiedzUsuńo dziwne, Ty też widziałaś, szok !
OdpowiedzUsuńw sumie to dziwne, że cię to dziwi.
OdpowiedzUsuńno ale porozmawiajmy o fotografii!
fotografia jest fajna
OdpowiedzUsuńtakie o karmieniu leżącego,... bardzo ładne foto:)
OdpowiedzUsuńfajne tam foty są, warto zapamiętać...
OdpowiedzUsuńna tej wersji słabo widać, ale tam jest dwójka leżących, w tym jeden nieletni bardzo:)
OdpowiedzUsuńładne. a to znasz ? (to tak w podobie)
OdpowiedzUsuńhttp://www.joakimeskildsen.com/
znam i lubię:) z tych klimatów jeszcze harald medbøe jego 'gypsy trips' wisiało kiedyś we wrocławskiej bwa
OdpowiedzUsuń