najbardziej lubię zdjęcia zwyczajne.
takie, żeby byli ludzie, żeby ci ludzie mieli normalne miny i żeby byli ubrani w swoje ulubione powycierane dżinsy, albo żeby mieli kapcie i nie obchodziło ich to, że ja ich w tych kapciach będę fotografować.
żeby dziewczyny nie musiały wciągać brzuchów, zaciskać pośladków, spoglądać w prawo czy w lewo ani udawać, że właśnie doznają potwornego bólu istnienia czy też atrofii moralności uwalone na kanapie z długą fifką plus trzy do lansu i w gorsecie w którym nawet brak talii będzie wyglądał seksownie. i żeby faceci nie musieli rozpinać koszul, wyobrażać sobie że są wyluzowanymi superbohaterami z wielkimi siusiakami, wtedy gdy mieszkają jeszcze ze swoimi mamami i cierpią na opóźnione riposty i przedwczesne inne rzeczy.
nie kręcą mnie montaże, gdzie pies chodzi po suficie, dziecko mieszka na drzewie, a samotny kosiarz wędruje przez pole buraków, w bolesny sposób świadomy bezsensu swojego istnienia na wiadomym obrazku. nie chodzi o to, że jestem wrogiem programów graficznych, bo używam ich, wiem jak ich używać i – chociaż się wcale tego nie wstydzę - robię to tak, żeby nie było widać. po prostu nudzą mnie zdjęcia zrobione fotoszopem, tylko po to by pokazać że się go umie obsługiwać, podobnie jak nudzą mnie zdjęcia zrobione pudełkiem po butach, polaroidem, hasselbladem, wielkim formatem, plastikiem, zorką czy lomo, czy cyfrą która ma pełną klatkę albo nawet półtorej pełnej klatki. i nie chce mi się rozmawiać z ludźmi o tym, że zrobili sesję na starym enerdowcu czy zajebiście skrosowanym slajdzie. aha, i nie jara mnie bokeh kieva a długość twojego obiektywu to mi jak konkordat lata.
nie imponują mi wspaniałej jakości wydruki w wielkim formacie na fudżikristalu, ani to że fajni chłopcy skanują do tiffa zamiast jotpega, nie obchodzą mnie kształty soczewek ani wykresy długości fali, ani martwe piksele. męczą mnie pytania co kupić, czy jeszcze się opłaca inwestować w kliszę a jeśli tak to czy w mały obrazek, czy może jednak twinlensa, a jak twinlensa to skąd, bo chyba na ebayu będzie taniej. i mam gdzieś krucjatę antydidżytalną, panów którzy zmieniają swoje kibelki w schrony przeciwatomowe. tak samo jak narzekanie na to, że wszystko teraz robią chińczycy, że nie ma już kółek fotograficznych tylko są kółka wzajemnej adoracji. nie interesują mnie cudze boje z koreksem i powiększalnikiem ani to czy ktoś robi w złoty nocnik, wali na plastik, czy woli na barycie.
nudzi mnie w fotografii wszystko co nie jest nią samą, rzecz w tym, że tylko o tym co mnie nudzi ludziom chce się gadać. dlatego wolę wbijać gwoździe niż rozmawiać o młotku.
lola w kapciach, po takim wstępie wcale nie musi się podobać.
pięknie :)))))))))))))) :DDDDDDDD
OdpowiedzUsuń;))
OdpowiedzUsuńale bulwers sie wlaczyl...
OdpowiedzUsuńże niby komu?
OdpowiedzUsuńanonimowi, bo by się podpisał w innym wypadku
OdpowiedzUsuńLola ładną kobietą jest,... kapcie i Twoje wprowadzenie - niczego nie ujmują jej;)
OdpowiedzUsuńlowja :DDD
OdpowiedzUsuńładnie skrobnęłaś...a i cyknełaś
OdpowiedzUsuńPS. nie wiedziałem, że po blogach "jacyś dziwni" też chadzają ;] po zdrówka
i ten (pozwolisz,ze tak to nazwe na wlasny uzytek) manifest i Pani Lola w Kapciach- daja do myslenia. duzo. i wazne to jest. i za to dziekuje.
OdpowiedzUsuńzwlaszcza za tekst.
dobrej niedzieli
Lola zawsze się podoba. kapcie nie mają nic do tego :)
OdpowiedzUsuńAMEN!
OdpowiedzUsuńMnie też zmęczyło pierdzenie i cała gadanina o zdjęciach. Pewne rzeczy techniczne lubię wiedzieć, ale to same zdjęcia jarają mnie najbardziej. Im prostsze, tym lepiej. Pozdrowienia dla Pani Loli w kapciach.
znowu fajny tekst. Powinnas wiecej pisac :-)
OdpowiedzUsuńhehe, kuba wychodzi na to, że nie ważne co myślę, ważne żeby była fajna panna na foteczce :D
OdpowiedzUsuńprawdziwe historie prawdziwych ludzi :)
OdpowiedzUsuńbrawo :)
OdpowiedzUsuń