niedziela, 21 sierpnia 2011

wybraliśmy się wczoraj na wystawę world press photo, na której - muszę przyznać - nic mnie nie zachwyciło, ale kilka prac zaciekawiło, a niektóre fotografie - zmusiły do spojrzenia pod innym kątem na to, kto, co, gdzie, jak i komu pokazuje.
to dosyć żałosne - życie fotografii news'owej jest niewiele dłuższe niż życie gazety, tylko nieliczne obrazy pozostają w naszej pamięci na dłużej. to, co wstrząsnęło nami kilka miesięcy temu, dzisiaj jest ledwie niewyraźnym wspomnieniem - bo news przykuwa naszą uwagę na chwilę jedynie, czasem parę minut, godzin lub dni, w zależności jakie media podają informację. jak się ten niewielki ułamek naszego czasu, jak się ta 1/125 sekundy ma do fotografowanej czy filmowanej rzeczywistości? news nie jest naszą traumą czy doświadczeniem życiowym, tylko jedną z wielu wiadomości, które codziennie przetwarzamy, szufladkujemy, zapominamy...
wieczorem, jeszcze w temacie fotografii prasowej obejrzeliśmy bang bang club, film oparty na wspomnieniach grega marinovich'a, i joão silvy, moim skromnym zdaniem warty dalszego polecania, szczególnie dla tych z was, którzy interesują się historią i fotografią reporterską. smutne tylko, że mimo, iż jest to bardzo dobry film, nie wzbudziłby on większego zainteresowanie wśród dystrybutorów i widzów, gdyby nie wypadek silvy, ledwo miesiąc po premierze w toronto.

8 komentarzy:

  1. Wiadomo kiedy Polska premiera?

    OdpowiedzUsuń
  2. nie jestem fanem world press photo. nie żeby tam brakowało dobrych fot, ale nie pasuje mi ten trend i te żelazne tematy, nagradzane co roku...

    OdpowiedzUsuń
  3. ja od kilku lat chodzę na te wystawy i oglądam. zapamiętuję sobie co ciekawsze nazwiska. ale ten trend... cóż, nie poradzisz na to, że wojna i tragedie ludzkie są najpopularniejszymi tematami w prasie. muszę przyznać, że co raz więcej przyjemności sprawia mi oglądanie takiego gudzowatego, który wraca co roku na wpp, jak bumerang. co by tam o nim nie mówić, jego fotoeseje bliższe są mojemu postrzeganiu fotografii niż zdjęcia z katastrof, wojen i googlemaps.

    OdpowiedzUsuń
  4. to jest właśnie to co mówię. są fajne foty, ale na plakatach, reklamach, relacjach, recenzjach itp i tak zawsze pokażą to samo

    OdpowiedzUsuń
  5. to tak jak z większością rzeczy, kuba. to co piszesz po trochu się przekłada na wszystko. konkursy, muzea, pisanie cv itd. więc wychodzi na to, że trzeba by zawsze stać w opozycji, być w podziemiu i nosić czapeczkę na bakier. mieć aparat, ale nie mieć w nim filmu.

    OdpowiedzUsuń
  6. wszystko to wiem, ale po prostu mi nie pasuje. a zmieniając niespodziewanie temat, chciałem powiedzieć, że fajny lifting bloga :) fajnie tak odświeżać bloga co jakiś czas

    OdpowiedzUsuń
  7. cóż za niespodziewana zmiana tematu:D

    OdpowiedzUsuń
  8. Pif-Paf oceniam na 8 w skali 10-cio punktowej. Interesujący obraz. Podoba mi się, że padają tam ważne pytania o moralność i odpowiedzialność fotografa. Polecam!!!

    OdpowiedzUsuń

komentarze do wpisów podlegają moderacji i publikowane są dopiero po zaakceptowaniu ich przez autorkę tego bloga.