wtorek, 8 listopada 2011




11.2011 rzeka tamiza w londynie.
z każdym z tych zdjęć wiąże się jakaś historia. kanwą jednej z nich jest pomyłka, zespół pink floyd i elektrociepłownia. druga, to poetycka metafora na temat jesiennego chłodu, mieszkania na wyspie i greckiej filozofii przyrody. trzecie zdjęcie - jakkolwiek mogłoby sprawiać wrażenie, że jest to typowy szkolny kadr, stworzony przy pomocy cyrkla, linijki i kilku kresek - jest w rzeczywistości zgrabną anegdotą, fotograficznym żartem, mrugnięciem okiem w stronę obserwatora.
pokazuję wam te obrazki głównie dlatego, byście nie myśleli sobie, że mania osierociła szkło, wyparła się tradycyjnych technik, blablabla, kupiła sobie iphone'a, blabla, i teraz to już tylko będzie robić zdjęcia telefonem. otóż nie, bla, tak nie jest, blabla, ale nie ma co za bardzo się nad tym rozwodzić, blablablabla. dźwigam ze sobą światłomierz, trzy obiektywy, dwa magazynki, mieszam w koreksie, kolekcjonuję negatywy, poza tym bla, blabla i bla.

9 komentarzy:

  1. czuję się zawstydzony, bo niestety porównałem do swoich. A tak zupełnie serio, jak to jest z Rolleiflexem, a dokładniej z tym co widzimy przez kominek, a tym co rejestruje klisza. Mam się sugerować, czarnymi kreskami w rogach? Czy to one wyznaczają wielkość kadru?

    OdpowiedzUsuń
  2. 2 pierwsze to moje typy. git. Ale wiesz, co ajfon to ajfon :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Tamiza to piekna rzeka, ale wole Water of Leith

    OdpowiedzUsuń

komentarze do wpisów podlegają moderacji i publikowane są dopiero po zaakceptowaniu ich przez autorkę tego bloga.