piątek, 7 września 2012

czytam właśnie teorię bezwzględności, czyli jak uniknąć końca świata, trzeba przy tym dodać, że jest to moje pierwsze spotkanie z beatą pawlikowską, o której wcześniej gdzieś tam, coś tam mi w uszach szumiało jedynie.
podchodzę do tej książki bez żadnych uprzedzeń, bez żadnych wyobrażeń i bez tak zwanej "z góry wyrobionej opinii".
nie jest to miła lektura, prawdę mówiąc - idzie mi jak po grudzie - przykry jest dla mnie nie tylko sposób narracji ale i główna myśl książki, do której autorka powraca co akapit: ludzkość dąży do samozagłady i unicestwienia ziemi.
przez ostatnich dwieście stron pawlikowska mówi o tym wprost, mówi o tym używając anegdot, metafor, cytując biblijne przypowieści, bohra i heisenberga. mówi językiem kompletnie innym od mojego, chociaż obie posługujemy się jako taką polszczyzną (jej jest zapewne poprawniejsza niż moja).
niektóre jej spostrzeżenia - wyniesione z amazońskiej dżungli - bardzo trafnie opisują rzeczywistość, która mnie otacza:
w naszym świecie nie istnieją czytelne symbole wartości człowieka.(...) wcześniej każdy był tym, kim jest (...) teraz (...) z poziomu czynów ludzie przenieśli się na poziom deklaracji.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

komentarze do wpisów podlegają moderacji i publikowane są dopiero po zaakceptowaniu ich przez autorkę tego bloga.