czwartek, 28 stycznia 2010

sam proces nie jest szczególnie trudny, raczej prymitywny, nieskomplikowany. preparujesz papier powlekając go odpowiednią chemią, czekasz aż wyschnie, robisz stykówkę, płuczesz, utrwalasz, płuczesz, czakasz aż wyschnie i tratata, cała sala klaszcze, tadam.
po kilku godzinach masz ręce niebieskie po łokcie i potem dwa dni nie możesz zmyć z siebie tego syfu. ale te spojrzenia, kobiety w sklepie, dzieciaków w korytarzu... od razu się czujesz prawdziwym artystą.

1 komentarz:

komentarze do wpisów podlegają moderacji i publikowane są dopiero po zaakceptowaniu ich przez autorkę tego bloga.