piątek, 25 marca 2011

chyba pierwszy raz w tym roku nastąpił taki uroczy zbieg okoliczności: miałam wolne, była piękna pogoda i wszyscy dobrze się czuliśmy, chociaż potem zrobiłam mule na obiad i te małe cipki duszone w białym winie wzięły srogi odwet na moim wegetariańskim żołądku, czego akurat nie sfotografowałam, więc nie zostanie to opublikowana na blogasku... w każdym bądź razie wykorzystałam ostatnie dni jak się dało, łażąc z mariuszem i arkiem po pentlandach




oraz (już tylko z mariuszem) oficjalnie zaczynając rowerową wiosnę wypadem do mariny newhaven



swoją drogą wstyd mi, że pozwoliłam nikonowi tak się zakurzyć ostatnio. jednak nie ma to jak wrzucić mały obrazek do torby i pójść się poszwędać, popstrykać kilka pocztówek dla bliższych i dalszych przyjaciół.

9 komentarzy:

  1. Zazdroszczę kompozycyjności, światła i cieni, szczegółów, czyli tego wszystkiego co składa się na piękne kadry.

    OdpowiedzUsuń
  2. a ja spokojnego życia z czasem dla siebie

    OdpowiedzUsuń
  3. no nie wiem, czy ono takie spokojne :)

    OdpowiedzUsuń
  4. bardzo fajne spacerniaki, najs.

    OdpowiedzUsuń
  5. więcej wycieczek i więcej rowerów !!!

    OdpowiedzUsuń
  6. więcej rowerów? niby gdzie zmieścimy trzeci???

    OdpowiedzUsuń
  7. szał.. to pierwsze, prawie jak moje! ;D

    OdpowiedzUsuń
  8. no nie, ty byś miał jeszcze jakąś ruinkę na horyzoncie:P

    OdpowiedzUsuń

komentarze do wpisów podlegają moderacji i publikowane są dopiero po zaakceptowaniu ich przez autorkę tego bloga.