czwartek, 17 maja 2012

od kilku lat szukałam jakiegoś miejsca, gdzie mogłabym pokazywać swoje zdjęcia online i gadać o nich z innymi ludźmi.
zwiedziłam więc masę portali, galerii i forów internetowych.
wrzucałam zdjęcia na plfoto, jeszcze wtedy, gdy mistrzostwem świata były tam zdjęcia kotów w domowych pieleszach, na fototoka - w czasie, gdy złote medale przyznawano nagim dziewczętom ze skrzydłami. pomagałam budować słynny acz niesławny portal obiektywni.pl, zdarzyło mi się wrzucić coś na digarta, chociaż zawsze przerażała mnie jego poetyckość i przygnębiała szata graficzna. poza tym "byłam" na f2 i na voalu, publikowałam zdjęcia na jakimś amerykańskim portalu, który chyba już nie istnieje, a jego nazwy po prostu ni cholera, nie pamiętam...
robiłam strony, chociaż moje mizerne umiejętności - ograniczające się do podstaw html'a i css'a - nigdy nie pozwoliły mi na stworzenie portfolio, które dawałoby mi zadowalający kontakt z odbiorcą. bo właśnie o to mi chodzi w całym tym publikowaniu fotografii, by wywołać reakcję, nawiązać kontakt, dialog... by z sieci wyławiać ludzi, którzy myślą i potrafią zwerbalizować swoje myśli, którzy czują i nie wstydzą się przekazywać swoich uczuć, którzy mają czas i chęć by dzielić się z innymi swoją pasją. nigdy mnie za bardzo nie obchodzili ponurzy klikacze czy zawistne sukinsyny, a - nie oszukujmy się - przez internet poznaje się ich całą masę.
tych wszystkich pseudo-galerii, tych "ktośsroś facebook photography" każdego dnia jest co raz więcej. na przykład - kilka miesięcy temu odkryłam instagram i stałam się jego - bogowie miłosierni - 20038684tym userem. mariusz pokazał mi tumblra, który - przyznaję - wygrywa z blogspotem pod względem nawigacji i designu, a przy okazji jest koktajlem xxxl z bardzo dobrych, dobrych, złych, bardzo złych i koszmarnych obrazków. poza tym przez ostatnie pół roku znalazło się kilka telefonicznych aplikacji powiązanych z publikowaniem tego czy śmego tu czy siam. "ilość" już dawno zostawiła w tyle "jakość", chyba dlatego - odechciało mi się prawie całkiem pokazywać swoje zdjęcia.
niby zawsze jakoś tak przy okazji trzymałam się fotobloga, bo wydawało mi się, że będzie to rozwiązanie - gdzieś pomiędzy galerią, prywatną stroną a społecznościowym portalem, ale prawda jest taka, że w sieci nie ma dobrych rozwiązań, jest za to cała masa bezmózgich userów klejących swoje kotlety mielone z brunatnej papki wikipedii i internetowych poradników fotograficznych, panierująca swoją sztukę przyjaciółmi i lajkami z facebooków. cała masa zombiaków, działających na zasadzie bernowskiej teorii głasków, czy raczej transakcji głasków, ja tobie ty mnie, ty jesteś fajniutki, on, ona, ono jest fe. więc poznajesz w sieci całą masę mistrzów, przyjaciół, znawców, młodych talentów, artystów, patałachów... a w realnym życiu spotykasz taką osobę i patrzysz na nią, a ona patrzy w stolik. i tak szalenie, tak strasznie, tak okrutnie - nie macie sobie nic do powiedzenia. nawet milczeć ze sobą nie umiecie wymownie.
co raz rzadziej więc pokazuję zdjęcia, co raz więcej rzeczy trzymam w szufladzie. na to niżej, patrzę ze wzruszeniem, myśląc sobie jak daleko prawdziwe życie jest od tego tu, w sieci, jak bardzo cieszy realne osoby, to jedno, kompletnie nieartystyczne, całkiem albumowe zdjęcie.
maj 2012, lola i ina. lata świetlne za nami.

11 komentarzy:

  1. a to o czym piszesz, to chyba każdy przechodzi. każdy myślący. tak mi się wydaje...

    OdpowiedzUsuń
  2. właśnie, wiedziałam że coś na "a" ale mi tylko amazon przychodził do głowy:)

    OdpowiedzUsuń
  3. kwestią czasu jest/ było dojście do tego...głowa do góry

    OdpowiedzUsuń
  4. no wiem, żalę się trochę, za jakimiś z krwi-i-kości rozmówcami tęsknię. żeby jeszcze z pasją mówili i ze zrozumieniem słuchali. a tu taki niedobór, proszę państwa, ojojoj!

    OdpowiedzUsuń
  5. to ja poki co tylko do zdjecia sie odniose - uwazam, ze jest wspaniale.

    OdpowiedzUsuń
  6. rób swoje Maniu, rób swoje... jak wzrusza Cię ta powyższa fotografia - rób takie. Trafisz na pewno gdzieś na odbiorcę, który ma otwarty lufcik na tej samej częstotliwości. kogoś kto doceni wartości jakie notujesz, przekazujesz, dajesz odczuwać. Jeśli chcesz mocniej budować wartość artystyczną (kolekcjonerzy lub nie daj boże filozofowie kultury:)) to może trzeba skorygować kurs, zintensyfikowac mielenie wiosłami... nie wiem... nie jestem na pewno tym drugim odbiorcą.

    Coraz częściej podoba mi się Twoje pióro :) może ciut czasami rozbiegane, na raz w świat fajny i w świat skurwieli, ale lubię :) Lubię te Twoje gniewy i bluzgi, lubię emocjonalność dobrych (ukrytych pod quasi-ostentacją) intencji jakie komunikujesz. A co ważne chyba, podoba mi się spójność pióra i obrazu. Z wielką przyjemnością percepcjonuję sobie obydwa i możesz mnei zaliczyć do swoich (czasami rozwlekłych) fanów:).

    Zgadzam się - tumblr jest imho funkcjonalnie (naj?)lepszy. Niemniej:
    1. jeśli szukasz ciekawych obrazów dla swoich oczu - to jest to wciąż 'przemiał' i potrwa trochę nim zbudujesz sobie baze ciekawych feedów (osobiście olałem jakikolwiek dostawców feedów, sam sobie szukam, głownie bazując na rozsianych po świecie galeriach i blogach fotografów na zachodzie)
    2. jeśli szukasz dystrybucji swojego przekazu/prac do odbiorców - to tylko jeden kanalik, jeden z wielu składających się na to co ja nazwałbym logistyką, a co pewnie Ciebie zmierzi w odniesieniu do prac, postawy twórcy, przekazu. Fakt, Tumblr jako kolejny silnik pozwoli Ci się rozpropagować wśród wielu nawet ludzi, ale raczej tak jak inne - na zasadzie braku feedback'u, poprzestając ma konsumpcji Twojego przekazu... Dialog, to pewnie tylko te portale, o których wspomniałaś... i Ci ludzie, których tam w realu wokoło siebie masz i rozmawiasz z nimi (kiedy ich nie fotografujesz)

    Zresztą, mam wrażenie, że wszystko to już wiesz.

    OdpowiedzUsuń
  7. to miło, że się tak wszyscy ze mną zgadzacie i dziękujecie mi i w ogóle :D

    OdpowiedzUsuń
  8. nie no, wiesz... nie bezinteresownie. Swój pean wyceniam na 32 lajki. W ramach negocjacji ulegnę Twojemu werbalnemu polotowi i będę w stanie zejść do 24 lajków + pełne prawa do wymienionych poniżej tytułów:
    znawca, mistrz, artysta, patałach.

    Mam tylko prośbę. Z tego wszystkiego nie zapomnij o foceniu i ludziach. Reszta to marginalne i niespełnione pragnienie :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Impulsywnie wklejam Ci link z okolic tematu, który poruszyłaś. Nic wielkiego ale niesie w sobie pewną wiedzę. To malutka dyskusja/rozmowa pod postem odrobinę znanego fotografa na temat innego - już bardziej znanego fotografa z 'mega' znanej agencji. Co ciekawe, ludzie tam dyskutują dość merytorycznie i robią to z imienia i nazwiska.
    Pamiętasz pewnie dyskusje z pewnego (oboje tam bywaliśmy) portalu na temat skasowania anonimowości na rzecz Imienia i Nazwiska. Jak wiele kultury i merytoryki (faktor realności, wstydu) by to wniosło, ale i jak mocno ograniczyło ruch i być może dokumentnie 'umoczyło' ów portalik. Każdy kto patrzy biznesowo na taki produkt rozumie napędzającą potrzebę anonimowości.
    Ale do rzeczy. Jesli szukasz naprawde merytorycznych i wnoszacych coś dyskusji o swoich fotografiach, to prawdopodobnie warto patrzeć bardziej na zachód i południe, niż na wschód. I wyglądać miejsc gdzie ludzie to imiona i nazwiska, oraz linki do stron z ich w miarę poważnymi pracami. Być moze (grzeszę brakiem patriotyzmu) powinni to by ludzie z innej, bardziej dynamicznej i przyjaznej komunikacyjnie kultury.

    i link:
    http://alecsothblog.wordpress.com/2006/09/07/q-why-magnum-a-christopher-anderson/

    OdpowiedzUsuń

komentarze do wpisów podlegają moderacji i publikowane są dopiero po zaakceptowaniu ich przez autorkę tego bloga.