środa, 5 stycznia 2011
londyn, kilka lat temu.
marne to pocieszenie, ruchnięte, nieostre, przepalone. w dodatku british museum wcale nie należy do moich najulubieńszych miejsc, chociaż od biedy obleci. cóż, będę siedzieć w domu i żreć czosnek, aż mnie mariusz ubije. lub też zrobi to tomek.
żal jest. pięciogwiazdkowy, trzyszóstkowy hotel i prawie prywatny, prawie odrzutowiec. gauguin w tate modern, soho i camden town. odwołałam wszystko. nie będzie nic.
w ogóle zlikwidować powinni tego gogę i tą cholerną krąnplazę. i izidżeta też.
zlikwidować wszystko.
-
mania szewska
w:
6x6,
fotografia,
holga,
kolorowe
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
jakby na to nie patrzeć to ma też dobre strony, za jakiś czas dzień będzie dłuższy, więcej słońca i cieplej, tak więc wtedy bez czosnku, gryp i może na dłużej zawitamy do Londynu, zrobiłem barszczyk z uszkami więc spożywaj !
OdpowiedzUsuńMnie też dopadło choróbsko... w Sylwestra jeszcze się jakoś trzymałam, a potem... Londyn nie zginie Kochana! Zdrówka Tobie i sobie życzę! I Wam tam wszelakiej myślności i po! :-)
OdpowiedzUsuńKrzywe i nie ostre!!!!1!
OdpowiedzUsuńlubie sobie tu wlesc poogladac i poczytac nawet jak osmarkanie i nie ostro...
OdpowiedzUsuń