obejrzeliśmy wieczorem
bobby'ego, film o robercie f. kennedym. polecam tym, którzy go nie widzieli.
piękne zdjęcia, kostiumy, do tego świetni aktorzy i doskonale skonstruowana opowieść, w której sam kennedy prawie nie występuje, wydaje się być postacią mityczną, cieniem wielkich amerykańskich nadziei.
zwycięska kampania senatora, a równocześnie ostatnie godziny jego życia zostały przedstawione z punktu widzenia 22 osób. ich przeplatające się ze sobą losy pokazane są w krótkich sekwencjach, pozwalają poczuć niesamowity klimat lat 60-tych, równocześnie nie zasłaniając głównego wątku filmu: historii zabójstwa roberta f. kennedy'ego.
przy okazji filmu przypomniał mi się album
rfk, wydany kilka lat temu.

po ceremoniach pogrzebowych trumna z ciałem senatora kennedy'ego została przewieziona pociągiem z nowego jorku do waszyngtonu, podróż trwała osiem godzin, dwa razy dłużej niż normalnie, bo przy torach gromadzili się ludzie by przejeżdżający pociąg pożegnać, by oddać hołd zmarłemu.
w pociągu oprócz martwego senatora jechał żywy paul fusco, tak, ten paul fusco z tego magnum. miał zrobić reportaż o pogrzebie a przy okazji sfotografował całą podróż, niezwykły obraz żałoby i amerykańskiego społeczeństwa.
tutaj możecie obejrzeć te zdjęcia.