piątek, 11 grudnia 2009

wczoraj zaczął się mój romans z dużym formatem. jakby to opisać...
wyobraź sobie, że najpierw przez pół godziny składasz ptaszki origami. potem pół godziny składasz aparat do kupy i toczysz okrutną walkę ze statywem. potem spędzasz kolejne pół godziny po ciemku, starając się załadować negatywy do kasety, myślisz sobie, że bez wcześniejszego przetrenowania "na sucho" jest to niezbyt przyjemne uczucie, chociaż nie tak traumatyczne jak nawijanie zbyt wąskiego i wijącego się jak chujemuje dzikie węże orwo w rozklekotaną spiralę koreksu. potem kompozycja. godzina ostrzenia i przestawiania ptaszków w lewo, w prawo, do góry, do dołu, i znowu godzina ostrzenia i przestawiania. potem jeszcze tylko sprawdzenie światła, przeliczenie ekspozycji, pomnożenie, podzielenie, zamknięcie przysłony, naciągnięcie migawki, otwarcie przysłony, jeszcze raz sprawdzenie ostrości, i w końcu już ostatecznie, ładujesz kasetę do aparatu, naświetlasz kilka razy razy, za każdym naciśnięciem spustu czujesz jakby biły dzwony. jakby gołębie leciały, jakbys w teatrze dostala stojącą owację, jakby jfk pomachał ci ręką ze swojego samochodu. oczywiście, że wszyscy, którzy na ciebie patrzą wiedzą, że masz orgazm, chyba, że jeszcze nie wiedzą co to orgazm. w każdym bądź razie, w trakcie tych kilku sekund czujesz, że spotykają cię wszystkie te rzeczy, które wysyłają cię zazwyczaj w kosmos, kiedy doświadczasz każdej cholernej komórki własnego istnienia. a twój mózg nie wie, co zrobić z takim nawałem uczuć i wrażeń, więc pozwala sobie na chwilę, beztrosko wypaść z mainstreamu'u. tyle, że kiedy już wszystko wraca do normy i naświetlasz ostatni negatyw, wiedzac, że masz nad wszystkim pełną kontrolę, wtedy kiedy ogarnia cię poczucie zrozumienia, spelnienia i chwały, cóż, wtedy spoglądasz na obiekt swojej fotografii, na te swoje papierowe ptaszki i myślisz... o kurwa, ale chujowa kompozycja.
no więc moje uczucie do pana cambo jest dość ambiwalentne, podniośle metafizyczne. cudownie erotyczne. tyle że bez jajecznicy na śniadanie.

9 komentarzy:

  1. bardzo poetycko, że tak powiem masz talent !

    OdpowiedzUsuń
  2. Tutaj wyzej juz przeczytalem, ze Ci poslodzili za gietkie pioro. To ja tez doloze od siebie. Chyba najbardziej zabawno-poetycko-ironiczny wpis jaki tutaj czytalem. Pisz.

    OdpowiedzUsuń
  3. napisane ładnie i ptice dla zobrazowania powyższego, przydałyby się także;)

    OdpowiedzUsuń
  4. dobra, dobra, od dawna wiem że lepiej piszę niż fotografuję:D

    ptaszki może dam po następnych próbach. na razie się cieszę że są ostre, poprawnie naświetlone i dobrze wywołane

    OdpowiedzUsuń
  5. może kiedyś ten rodzaj orgazmu fotograficznego przeżyję ... oby :P

    OdpowiedzUsuń
  6. jak sobie czytam ten wpis, to mi jak nic wychodzi, że jestem onanista sprzętowy ;D

    OdpowiedzUsuń

komentarze do wpisów podlegają moderacji i publikowane są dopiero po zaakceptowaniu ich przez autorkę tego bloga.